niedziela, 22 czerwca 2014

Cukier krzepi, dulce de leche strzela gole


Że Włosi z Apenińskiego Buta bez makaronu się nie ruszają, już nikogo nie dziwi. Biorą suchy prowiant i mogą jechać aż na koniec świata. Takiego koło garnka z ciepłą, osoloną wodą. I już - pasta a la mama mia per favore!
A tymczasem, los Urusów - dwukrotnych mistrzów świata, zawisł na włosku... i był to, o zgrozo, włos brazylijskiego celnika. Daleko "La Celeste" nie miała do Brazylii. Z zachodniego brzegu Urugwaju przeskoczyła na północ i już, po sąsiedzku, miała w grupie rozstawiać rywali po kątach. Miała, ale celnik niedobry jeden, zaaresztował na amen 40 kg Dulce de Leche! I duch walki opadł. Jak to tak, bez podwieczorku? Bez małej puszuni, tubuni, kubunia, łyżuni? Małego lizka na dzień dobry, małego na dobranoc, a i na wyjście z szatni też. CUKIER KRZEPI! A taki słodziuni cukier z Dulce de Leche to dopiero jak!. 
I nie pokrzepił przed meczem z Kostaryką. Pan celnik wziął i zabrał. Aresztował. Wypuścić obiecał po przedłożeniu stosownych dokumentów. Wszak Dulce de Leche, jak sama nazwa wskazuje, z mleka, a to tak swawolnie przewozić nie można. Oj nie. Nawet na Mundial. Nawet dla pokrzepienia serc. 
Na mecz z Anglią wyszło jedenastu pokrzepionych. Trafniej powiedzieć - dziesięciu i Luis Suarez, jak Dulce de Leche.









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz