piątek, 6 lipca 2012

Nikaraguański sen o transoceanicznym kanale

Od dawna wiadomo, że jeśli kraj nie dzieje się dobrze, metodą na konsolidację społeczeństwa może być albo znalezienie wspólnego wroga (który może wystąpić w wersji ukrytej, wewnętrznej, np. wroga klasowego, albo też wroga zewnętrznego, np. Wielkiej Brytanii w konflikcie o Malwiny/Falklandy), albo odświeżenie onirycznej idei narodowej (choćby nasz rodziny mesjanizm). Rządzona przez podstarzałych ciut  bonzów sandynistycznej rewolucji poetów, w ubiegły wtorek wybrała wersję drugą, podążając drogą realizmu magicznego, odgrzewając przeszło 150 letni sen o kanale transoceanicznym.

3 lipca 2012r. Parlament Republiki Nikaragui (Asemblea Nacional) przyjął ustawę o budowie i zarządzaniu Wielkim Kanałem Transoceanicznym Nikaragui (La ley del Régimen Jurídico del Gran Canal Interoceánico de Nicaragua y de Creación de la Autoridad del Gran Canal de Nicaragua). Mimo burzliwej debaty, prezydencki projekt poparły wszystkie obecne w Parlamencie ugrupowania. Za głosowało 86 z 92 deputowanych, a co znamienne, głosów przeciw nie było. Jak wyjaśniała opozycja - ustawa ta jest ustawą dla ojczyzny i choć zdaje się być ona marzeniem, głosowanie przeciw było niedopuszczalne.

Założenia przyjętego prawa są ambitne. Jednak czy najbiedniejsze państwo kontynentalnej Ameryki Środkowej podoła ambitnemu wyzwaniu? Plan zakłada iż na przestrzeni 10 lat Nikaraguę przeciąć ma kanał transoceaniczny, który połączy Morze Karaibskie z Oceanem Spokojnym. Szacunkowy koszt budowy kanału ma wynieść niebagatelne 30.000 milionów dolarów. Szczegółowo uregulowano także konstrukcję prawną budowy kanału. Ma bowiem zostać powołana w tym celu spółka, o charakterze mieszanym - publiczno-prywatnym. Co najmniej 51 % kapitału zastrzeżone jest dla państwa, pozostałe 49% może stać się własnością innych państw, podmiotów prawa międzynarodowego czy też krajowych lub zagranicznych osób fizycznych lub prawnych. Utworzony byt prawny będzie posiadał podmiotowość prawną oraz zdolność do czynności prawnych, stając się podmiotem praw i obowiązków. Kanałem ma zarządzać zarząd, w skład którego wejdą Prezes zarządu o randze Ministra, Minister Środowiska jako Wiceprezes, Minister Skarbu, oraz inni notable. 

Autorzy ustawy wskazują, na "pokojowe" zamiary budowy kanału. Uspakajają władze Panamy, iż nie ma on stanowić konkurencji dla Kanału Panamskiego, a jego bratnie dopełnienie. Pewne obiekcje zgłasza również sąsiednia Kostaryka. Co prawda nie wybrano jeszcze ostatecznej lokalizacji kanału, ale jedna z sześciu propozycji, zarazem najbardziej prawdopodobna wiedzie przez rzekę San Juan - graniczącą właśnie z Kostaryką. Plan budowy jest ambitny - do 2019 r. kanał ma być już częściowo zbudowany, tak by jego przepustowość wynosiła 416.000.000 ton rocznie (3,9% załadunku morskiego na świecie), a do 2025 r. odpowiednio 573.000.000 ton (4,5%). 

Plan budowy kanału w Nikaragui - największym kraju Ameryki Środkowej, nie jest bynajmniej autorską ideą Prezydenta Daniela Ortegi. Pomysły jego budowy sięgają bowiem roku 1833 i co kilka dekad były odświeżane. Zainteresowani budową byli zarówno Holendrzy, jak i Anglicy czy Amerykanie. Ci ostatni, na skutek wyraźnego sprzeciwu ówczesnych władz Nikaragui, ostatecznie "zorganizowali" sobie nową lokalizację kanału transoceanicznego - niejako przy okazji doprowadzając do niepodległości Panamy i jej odłączenia w 1903 r. od Kolumbii.

Zredagować i przyjąć ustawę jest prosto. Papier wszystko zniesie. Pytanie, skąd Nikaragua weźmie środki na realizację tak ambitnej inwestycji. Kapitał własny kraju zdaje się być oszczędnie mówiąc - nader skromny. Po Haiti, Nikaragua jest najbiedniejszym krajem regionu. Wskazuje się że blisko połowa społeczeństwa żyje w ubóstwie, a kraj targany licznymi konfliktami zbrojnymi do dziś nie zdołał się w pełni odbudować. Owszem Nikaraguę wspiera bratnia Boliwarska Republika Wenezueli, jednak czy Hugo Chavez zechce być sponsorem tak dużej inwestycji? Jak poinformował  wicekanclerz Nikaragui, Manuel Coronel Kautz, w połowie czerwca prowadzone były rozmowy z Rosją, Chińską Republiką Ludową, Brazylią oraz Wenezuelą, których celem była "sprzedaż" idei budowy kanału oraz korzyści jakie ta inwestycja może przynieść. Nie zapominajmy, iż przyjacielem Daniela Ortegi jest również Mahmoud Ahmadinejad - Prezydent Iranu.

Cóż, marzenie nic nie kosztuje, jeśli więc marzyć, to za wysoką stawkę!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz