poniedziałek, 16 lipca 2012

Santo vs. Wirtualny Zwycięzca

Wielu z nas zapewne kojarzy serię komiksów i filmów meksykańskich o el Santo - bohaterze "Lucha Libre". Jak batman, spiderman czy superman, wielokrotnie stawiał on czoła siłom zła, chaosu i zagłady. Walczył dzielnie i wygrywał sprawiedliwie. Robił to w pięknej scenerii Meksyku. Nie kupował głosów sędziów w ringu, ani też nie użalał się nad swoim losem. Był bohaterem w masce. Takich Meksykowi obecnie już brak.

Mijają dwa tygodnie od wyborów prezydenckich w Meksyku. Według oficjalnych wyników podanych przez Federalny Instytut Wyborczy (Instituto Federal Electoral (IFE)), kandydat koalicji PRI i Zielonych - Enrique Peña Nieto, wygrał wybory uzyskując 38,21% głosów. Wyprzedził on min. kandydata lewicy - Andrés Manuel López Obrador, który oficjalnie uzyskał 31,59% głosów. Mimo zwycięstwa w wyborach - Peña Nieto nie może tytułować się jeszcze Prezydentem Elektem. Stąd niektórzy złośliwi zwą go "Wirtualnym Zwycięzcą". Dlaczego tak się dzieje?

Zgodnie z prawem wyborczym Stanów Zjednoczonych Meksyku, po ogłoszeniu wyników wyborów, istnieje możliwość składania skarg co do przebiegu wyborów. W przypadku wyborów prezydenckich organem właściwym do rozpoznania skarg jest Tribunal Electoral del Poder Judicial de la Federación (TEPJF). Skargę do Trybunału złożyło także ugrupowanie Andrés'a Manuel López Obrador'a. Datą graniczną do jej rozpoznania jest 6 września 2012r. Co najmniej do tej daty Peña Nieto pozostanie zwycięzcą zaledwie wirtualnym.

Warto wspomnieć, że jest to pierwsza fala zarzutów do wyborów przeprowadzanych w Meksyku.  Protesty co do przebiegu wyborów stanowych przeprowadzonych na jesieni zeszłego roku w stanie Michoacan zgłosiły zarówno ugrupowania prawicowe jak i lewica. Tu głównym "oskarżonym" były kartele i ich niebagatelny wpływ na swobodę podejmowania decyzji wyborczych. 

Nie jest to także pierwsza porażka AMLO(VE) - jak zwykło się nazywać Obrador'a. Sześć lat temu, przegrał on z kończącym obecnie kadencję Felipe Calderón'em o 0,56 punktu wyborczego (233.831 głosów w skali kraju). Fala protestów rozlała się wtedy po całym Meksyku. I choć różnica w punktach procentowych porażki jest znacząco większa, w Meksyku nie ustają protesty - te w świecie wirtualnym jak i na ulicach miast. Reprezentowanej przez Enrique Peña Nieto PRI zarzuca się w głównej mierze oszustwa wyborcze sprowadzające się do kupowania głosów (w zamian za głos obywatele - głównie Indianie niemówiący nawet po hiszpańsku - otrzymywali bon na zakupy spożywcze na kwotę 1000-2000 peso).

I choć historia lubi się jak widać powtarzać, a skargi Coalición Movimiento Progresista (PRD) zapewne ponownie nie odniosą realnego skutku w Trybunale Wyborczym, AMLO odcina się mocno na zarzuty stawiane mu co do "kultury przegrywania". Nazwany przez hiszpański "el Pais" - "balastem który nie umie pogodzić się z przegraną", natychmiast na twitterze zarzucił lewicującej hiszpańskiej prasie kolonizatorską perspektywę, zamiast zadumy nad odpowiedzialnością za obecny kryzys w swoim własnym państwie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz