wtorek, 6 listopada 2012

Sandiniści górą!

wszystkie nasze telewizory i gazety, patrzą teraz jeśli nie na trotyl, to na wybory u Wielkiego Brata. Czy wygra konserwatywny przyjaciel Polaków, czy też ciemnoskóry przyjaciel świata i nagrody Nobla. Na wiodącej gazecie, w wydaniu on-line, przestudiować możemy zestawienia zdjęć kandydatów jako słodkich bobasów, urwisów ściskających kil bejsbolowy w dłoni, pełnych zadumy młodzieńców w towarzystwie rodzicieli, amantów na ślubnym kobiercu. Możemy się też dowiedzieć, że dla Lecha Wałęsy Obama jakoś nie taki, a nie spotkał się z nim bo mu nie pasowało. O reszcie świata cicho i głucho. A tymczasem...

A tymczasem w Nikaragui podano wstępne wyniki wyborów lokalnych, które odbyły się w zeszłą niedzielę. Sandiniści zdają się trzymać mocno. Wyniki z ponad połowy okręgów wyborczych wieszczą, iż FSLN (Frente Sandinista de Liberación Nacional) otrzymało 80,10% głosów. Następną partię - PLI (Partido Liberal Independiente) od zwycięzców dzieli przepaść. Otrzymała bowiem zaledwie 11,34 %. Co z tego wynika? Wybory lokalne potraktować można w kategorii sprawdzianu dla popularności urzędującego drugą kadencję z rzędu, Daniela Ortegi. Przypomnę, iż do steru władzy powrócił on w 2006 r. wygrywając w wyborach zaledwie z 38% poparciem. W zeszłorocznych wyborach wynik bez wątpienia poprawił. Uzyskał już 62%. Obecne 80% mówi samo za siebie. Wybory lokalne rządzą się co prawda własnymi prawami, a lokalni kacykowie jako tacy są ważniejsi, niż ich pochodzenie partyjne, jednak co by nie mówić, wynik jest imponujący. Czy magia i czary [ponoć mające swe źródło w turkusie pierścieni] Rosario Murillo - żony Daniela Ortegi - ponownie zadziałały. Jako spin doctor sprawdza się znakomicie. Potrafiła  swego starego guerillero - Daniela - wyciągnąć z ciemnooliwkowych bojówek i zapakować w śnieżnobiała koszulę, pięknie komponująca się z różem billboardów i hasłami miłości i szczęścia. Na razie działa.

Daniel grał na nosie Reaganowi przez burzliwe lata 80, komu zagra po 6 listopada 2012 r.? Tymczasem zbiera gratulacje od bratniej drużyny Boliwariańskiej Alternatywy. Hugo Chavez słowa uznania przekazał podczas przemówienia jakie wygłosił z Pałacu Miraflores. Dodał, że okazja jest na tyle poważna, że niestosownym byłoby tylko użycie w tym celu twittera. Sukces jest wielki i pokazuje że "goviernos populares" w regionie rosną w siłę.

A na finał zdjęcie. Moje ulubione. Bohatera okładki Times. Prezydenta Nikaragui w wydaniu pierwotnym - partyzanta w oliwkowym mundurze i przebojowych okularach.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz