Ameryka
południowa w spadku po Hiszpanii odziedziczyła tradycję wielości imion i
nazwisk. A że sukces nie jedno ma imię, lepiej nadać dziecku co najmniej dwa. Tak na wszelki wypadek. A
do tego dwa nazwiska. Jakby ten sukces miał nadchodzić, to może choć na jedno imię
dziecięcia się załapie. A i do świętowania będzie więcej - patronów cała kolejka. Bo, w
ślad za wielością nazwisk, Ameryka Łacińska, po swej kontynentalnej matce, przejęła
także zamiłowanie do fiesty. Ha! Jeśli jest okazja, to dlaczego nie świętować.
Niedobry
los chciał, że rodzice Chaveza nadając mu imię, nie zaglądnęli do patriotycznego
panteonu Wyzwolicieli. Na chrzcie dali mu Hugo – prosto, po ojcu. Nie żaden
Simon (po Bolivarze) czy Francisco (po Mirandzie). Biedny Hugo, marząc o sławie,
studiował pilnie przemówienia Bolivara. To, co wytrenował przy przestawianiu
ołowianych żołnierzyków, teraz z łatwością od kilku lat cytuje. I Republikę
Wenezueli Boliwarską uczynił. W hołdzie dla swego wodza. I co? I los brutalnym i niewdzięcznym być potrafi. Jego przeciwnik w wyborach prezydenckich – burżuj, po części polski Żyd, niejaki Henrique Capriles
Radonski, bezcześci sacrum! Okazuje się być bratankiem w ósmej linii wielkiego
Libertadora, potomkiem Juana Augustina Bolivara – brata ze strony ojca Simona.
A to ci niefart.
Na
otarcie łez Hugo Chavezowi została bliskość dat urodzin z ukochanym bohaterem.
Wygrywa z Caprilesem „na dochodzenie” w dokładności umiejscowienia własnych
urodzin, z urodzinami Wyzwoliciela. Hugo dzielą 4 dni, Henrique aż 13. Choć cała trójka obrodziła w lipcu.
Wymaga
więc dodać, iż ubiegający tydzień Wenezuela celebrowała wręcz na bezdechu. Okazja
goniła okazję. Wtorek – 24 lipca przywitała Caracas urodzinami 229 urodzinami
Simona Bolivara. Co bardziej biegli w technikach 3D, Boliwarską Republikę
Wenezueli i jej mieszkańców obdarzyli nie lada prezentem – trójwymiarowym portretem
bohatera. Ci co nie zdążyli wytrzeźwieć po święcie Libertadora, mogli następnego dnia pokrzepić
się na obchodach 445 rocznicy założenia stolicy kraju – Caracas. Na finał – w sobotę
– 28 lipca – swe 58 urodziny celebrował Hugo. W płomiennym przemówieniu, od których nie stroni wykrzyczał, iż to on jest człowiekiem przyszłości. On!
- Chavez! Jak sfinks dodał szybko, iż Chavezem nie jest już on jako taki, Chavezem są wszyscy,
Chavezem jest Miranda, jest Wenezuela, a już nie jest nim on sam.